GSB (5) - Chata w Przybyszowie - Rymanów Zdrój

Dzisiaj znowu budzik nastawiliśmy bardzo wcześnie a to dlatego, że według prognoz po południu miała przyjść dość spora ulewa, która miała trwać aż do wieczora. Słysząc dźwięk budzika podnoszę się z łózka i po cichu aby nie obudzić pozostałych, zabieram się do przygotowywania śniadania. Mój niepokój budzi jednak ciągle padający deszcze. Przecież miało już nie padać. 

Dla pewności odpalam jeszcze telefon i zerkam na najnowsze prognozy. No tak. Przez noc wszystko zmieniło się o 180 stopni. Miało nie padać do południa, a teraz pokazuje, że do południa ulewa i ma przestać po południu. Chwilę zastanawiamy się co robić, jednak pada dość mocno, więc wracamy jeszcze na jakiś czas do łóżek. 

Deszcz nie ustaje. W oczekiwaniu na poprawę zjadamy śniadanie i pakujemy ostatnie rzeczy do plecaka, robimy parę pamiątkowych fotek. Gdy jesteśmy gotowi do wyjścia deszcz chyba się nad nami lituje, bo z minuty na minutę jakby padało coraz słabiej. W końcu praktycznie ustaje. Wychodzimy.

Wczorajsze ekspresowe tempo pokonania ostatniego odcinka dało mi się we znaki. Na stopach pojawiły się pierwsze odciski, oraz pierwsza opuchlizna powstała prawdopodobnie po jednym z błotnych upadków. Mimo, że dzisiejszy odcinek miał być wyjątkowo "płaski", to szło mi się wyjątkowo ciężko a plecak niemiłosiernie wżynał się w ramiona.

Pierwszym dzisiejszym szczytem miała być Tokarnia, która podobno kiedyś oferowała ładny widok, teraz trochę już zarosła drzewami. Szczycik niewybitny, ale z tabliczką przy której wzajemnie robimy sobie zdjęcia z grupą innych turystów. 

Następie czeka nas monotonny marsz Pasmem Bukowicy by finalnie wyjść do cywilizacji (czyt. asfaltu) w Puławach Górnych. Teraz następuje jeden z pierwszych w naszej przygodzie z GSB odcinków asfaltowych. Nie lubię asfaltu. Jest taki monotonny i bardzo męczy stopy. Do przejścia mamy niekończące się 7 km drogi. Wiem, że po drodze czekają nas jeszcze inne asfaltowe odcinki, wiem, że będą dłuższe, ale i tak mam już dosyć i chciałbym w góry, na szlak, jakąś leśną ścieżkę. W oddali wypatruję Studenckiej Bazy Namiotowej "Wisłoczek", przy której szlak ma odbić w górę.

"Wisłoczek" był jedną z opcji noclegowych w dniu dzisiejszym, ale ponieważ było jeszcze w miarę wcześnie i chwilowo (tak, tutaj zdecydowanie należy podkreślić słowo "chwilowo") nie padało, postanawiamy dojść dzisiaj do Rymanowa, do którego z Wisłoczka mamy jeszcze około 1,5 godziny.

Zostało nam jeszcze ”tylko” 372 km
Zostało nam jeszcze "tylko" 372 km

Siadamy na chwile na Bazie, która przy takiej pogodzie i końcówce sezonu świeci pustkami. W centralnej części bazy stoi znak informujący, że do Ustronia, czyli końca naszej przygody, zostało jeszcze 372 km (116:45h). Do Rymanowa Zdroju natomiast tylko 5,1 km (1,5h). Wykonuję telefon, aby upewnić się, czy dostaniemy jakieś miejsce noclegowe w Rymanowie. Miejsce się znajdzie, więc po chwili ruszamy dalej. 

Po paru minutach, jak to w Beskidzie Niskim bywa, zaczynam tęsknić za asfaltem. A wszystko to przez słynne błotko, którego również na tym odcinku szlaku nie brakuje. Po jakimś czasie jednak las przez który idziemy przybiera bardziej formę parku i terenów zdrojowych, więc przeczucie mówi, że do centrum już niedaleko. Mimo to te ostatnie kilometry ciągną się jak by były wiecznością. Po dojściu na kwaterę, która jest zaraz przy szlaku, jesteśmy tak zmęczeni, że nie chce nam się ruszyć nawet do sklepu (który miał być blisko, okazał się nieco dalej).

Upychamy starą gazetę do butów aby je trochę posuszyć, rozwieszamy mokre ubrania i kładziemy się spać, z nadzieją na lepsze jutro.

<a href="https://mapa-turystyczna.pl/route/8v26?utm_source=external_web&amp;utm_medium=widget&amp;utm_campaign=route_widget" target="_blank" style="color:#999;padding:7px 0;font-size: 13px;font-family:Roboto,Arial,sans-serif;display: inline-block;">Trasa: Chata w Przybyszowie – Rymanów Zdrój | mapa-turystyczna.pl</a>

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
6 Comments
Ecency