Wyjazd do Ameryki Południowej wpis nr. 46 Argentyna - Aconcagua


Cała granica między Chile, a Argentyną przebiega po linii najwyższych Andyjskich szczytów, a droga łącząca stolice obu z nich przebiega nie byle gdzie, tylko tuż obok najwyższego szczytu Ameryki Południowej – Aconcaguy. Tak się złożyło, że nasz szlak po kontynencie poprowadził nas właśnie tamtędy.

IMG_8591.JPG

Autostopowe początki nie były łatwe, bo mimo, że dróg łączących oba kraje nie ma za wiele i wydawać by się mogło, że ruch samochodowy będzie znaczny to jednak długo przyszło nam stać w pełnym Chilijskim słońcu oczekując na wybawcę. Wybawca okazał się „projektant wina”. Francuz, który przeprowadził się do Argentyny i obecnie trudni się tym, że jeździ od winnicy do winnicy i zarabia pieniądze dzięki temu, że mówi winiarzom co maja robić, aby ich wino było lepsze. Czy można sobie wyobrazić lepszą pracę ? no chyba nie.

Tak więc ciekawy kierowca wiózł nas po wyjątkowo ciekawej drodze, która zaczęła się w miejscowości Los Andes położonej mniej więcej na wysokości 1000m n.p.m. i poprowadziła nas między góry aż wysokości 2300m n.p.m. gdzie zaczęły się serpentyny zwane Los Caracoles ( ślimak), a one wywindowały nas aż do przełęczy Chrystusa Odkupiciela na wysokości ok 3800m n.p.m. Tam myk, myk w tunel i już kolejny raz jesteśmy w Argentynie. Tak właściwie to nie, bo aby oficjalnie znaleźć się w Argentynie należałoby przejść przez kontrole paszportową, natomiast miejsce które nas interesowało – czyli park krajobrazowy Aconcagua znajdował się pomiędzy posterunkami granicznymi obu krajów, a że było już późno nikt nam nie pozwolił wejść na teren parku, musieliśmy więc nocować na wysokości 3000 m n.p.m.

IMG_8585.JPGIMG_8613.JPGIMG_8629.JPGIMG_8630.JPGIMG_8632.JPG

Nie była to łatwa noc, ponieważ spanie w namiocie na takiej znacznej wysokości wiąże się z kilkoma problemami: niską temperaturą, silnym wiatrem i bólem głowy. Wszystko to spowodowało, że choć w pięknych warunkach przyrody to nie dane nam było się porządnie wyspać, a jak wiadomo – człowiek niewyspany nie może porywać się na wielkie projekty, więc zamiast atakować szczyt Aconcaguy, którą różnie mierzą, (tabliczka w parku informowała o wysokości 6961 m n.p.m) musieliśmy zadowolić się wyłącznie spacerem dolinką do punktu widokowego.

IMG_8676.JPGIMG_8678.JPGIMG_8687.JPGIMG_8656.JPG

Ciekawostka, o której dowiedzieliśmy się już po powrocie do domu zaliczyć należy fakt, że ta kamieni kupa gdzie tamtej nocy rozbiliśmy namiot to była pozostałość po nasypie nieczynnej już transandyjsiej linii kolejowej. Linia oddana do użytkowania w 1910 roku łączyła Mendozę w Argentynie z Los Andes w Chile i jak na mój rozum była to genialna inwestycja która w tamtych czasach skracała czas przejazdu między stolicami z kilkunastu dni do 36 godzin, ale może się nie znam, bo jednak zamiast modernizować linię 37 lat temu zawieszono na niej ruch kolejowy i obecnie niewiele po niej pozostało.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
3 Comments
Ecency