Przeczytane: Stanisław Lem - „Dzienniki Gwiazdowe” (1957) - Wydawnictwo Cyfrant

5e817bf96b4fb.jpeg

https://woblink.com/ebook/dzienniki-gwiazdowe-stanislaw-lem-4267u

Jedną z ostatnich książek jakie udało mi się przeczytać, były „Dzienniki gwiazdowe” Stanisława Lema. Ze względu na lżejszy klimat i groteskowy humor oraz niższy próg wejścia, poleciłbym tę książkę jako jedną z pierwszych do przeczytania przyszłym miłośnikom twórczości Stanisława Lema tuż obok „Bajek robotów" czy „Cyberiady”. Nie wiem czy to nie jest jedno z najzabawniejszych dzieł literackich Stanisława Lema, gdyż nie zdążyłem poznać wszystkich jego dzieł, ale się postaram.

Ja zakupiłem sobie wersję cyfrową w postaci e-booka na Woblinku, która została wydana przez Wydawnictwo Cyfrant w 2012 roku. Ja posiadam wydanie drugie poprawione z 2019 roku. Podobnie jak w przypadku poprzednich książek na stronie tytułowej widzimy zdjęcie Stanisława Lema, tym razem na zbliżeniu i patrzącego wprost w obiektyw. Projektem graficznym okładki zajęła się ponownie pani Anna Maria Suchodolska, natomiast autorem zdjęcia był pan Piotr Jaskow. Sama książka w wersji cyfrowej składa się z około 440 stron i została podzielona na 14 rozdziałów (podróży) nie licząc przedmowy, wstępu, epilogu i przypisów. W wersji fizycznej książka ta jest troszkę cieńsza, gdyż zajmuje około 350 stron. Dokładna data wydania książki nie jest znana, gdyż pod koniec jest datowana na styczeń 1966 roku, ale pierwsze opowiadania wchodzące w skład „Dzienników gwiazdowych" są datowane na 1957 rok, a ostatnie dwa (podróż 8 o posiedzeniu kosmicznym ONZ i podróż 26 o rodzinie Tichego) powstały w 1999 roku. Podejrzewam, że ta pierwsza powstała na podstawie wprowadzenia Polski do NATO i staraniu się jej do przystąpienia do Unii Europejskiej. Zależnie od wydania niektóre opowiadania wypadały, a inne się pojawiały. Nie wiem czy ta wersja w postaci e-booka wydana przez Wydawnictwo Cyfrant jest pełna czy nie. Z tego co zdążyłem przeczytać, pierwsze wydanie „Dzienników gwiazdowych” ukazało się już w 1957 roku.

! [Hidden Spoiler Text] This is the spoiler content.
Optionally with more lines

„Dzienników gwiazdowych” nie da się w jednoznaczny sposób streścić nie unikając małych spoilerów. Akcja tych opowieści nie jest dokładnie znana, ale najprawdopodobniej rozgrywa się w niedalekiej przyszłości. Ogólnie jest to cykl opowiadań, których głównym bohaterem i narratorem jest ziemski astronauta Ijon Tichy, jeden z najczęściej używanych bohaterów przez Stanisława Lema. Pojawia się on jeszcze w takich utworach jak: „Kongres futurologiczny" z 1971 roku, a także w kontynuacjach dzienników: „Wizja lokalna” z 1982 roku i „Pokój na Ziemi” z roku 1987. W „Dziennikach gwiazdowych" Ijon Tichy przemierza wszechświat do najdalszych gwiazd, ale i też podróżuje w czasie, przez co uwikłuje się w różne dramatyczne (choć dla nas wydają się komiczne) przygody.

„Dzienniki gwiazdowe” są (chyba) najzabawniejszą i jedną z najlżejszych książek Stanisława Lema jakie dotąd udało mi się przeczytać. Piszę „chyba”, bo jeszcze nie przeczytałem wszystkich utworów Stanisława Lema. „Dzienniki gwiazdowe” mają niski próg wejścia i myślę, że są jedną z takich książek, od których można zacząć czytać prozę Stanisława Lema tuż obok takich książek jak: „Bajki robotów” czy „Cyberiada”, zamiast się porywać z motyką na Słońce i zaczynać od takiego „Golema XIV”, który jest ciężką książką. Do tego „Dzienniki gwiazdowe” są zabawną lekturą i przy niektórych perypetiach Ijona Tichego to wręcz lałem ze śmiechu. Na przykład otwierająca książkę podróż siódma, kiedy to przelatując niedaleko gwiazdy Betlegezy jakiś kosmiczny odłamek uszkodził układ sterujący statkiem i sam Ijon Tichy nie mógł tego naprawić. Potrzebował drugiej ręki do pomocy. Tak się złożyło, że statek wpadł w wir grawitacyjny i spowodowało to zakrzywienie czasoprzestrzeni i pętlę czasową, przez co Ijon Tichy się „sklonował”, a było tam ich kilku z paru następnych dni tygodnia. Zamiast naprawić ten układ sterujący, to zaczęli się między sobą kłócić, a nawet doszło do rękoczynów. A najzabawniejsze było to, że pod koniec tego opowiadania było już tam tylu Ijonów Tichych w różnym wieku, od dziecka do starca, że nawet założyli komitety w sprawie naprawy statku i nawet głosowali w tej sprawie. Czytając to, ja naprawdę ryłem ze śmiechu. Takich opowiadań było jeszcze kilka, na przykład nie pamiętam która to była podróż, ale opowiadała o tym jak Ijon Tichy przeniósł się do przyszłości i w XXVII wieku stał się szefem straży czasowej, coś jak „Strażnicy czasu” z Jean Claudem van Dammem. Tichy sprawował funkcję głównego szefa strażników czasu, a tych którzy nadużywali sowich kompetencji, zsyłał karnie w przeszłość. I jak się okazało, wiele postaci historycznych (nie będę zdradzał kto) było karnymi zesłańcami. Było wśród nich parę osób, które przyczyniły się do rozwoju nauki, kultury czy paru zbrodniarzy (może zdradzę dwa nazwiska - taki Czyngis Khan czy Napoleon Bonaparte - może ktoś słyszał o takich). Nie wiem czy Ijon Tichy świadomie czy nie świadomie przyczynił się do rozwoju nauki i kultury, a także do paru wojen i podbojów, które trawiły świat w dawnych wiekach. Wiadomo Ijon Tichy chciał dobrze, a wyszło jak zawsze. Kiedy tamci wrócili ze zesłania, postanowili zdymisjonować Ijona Tichego ze stanowiska CEO i całe szczęście, że go nie zesłali karnie w zemście na przykład do czasów ludzi pierwotnych albo w mezozoik. Ostatnią podróżą, przy której lałem ze śmiechu była podróż ostatnia, nie pamiętam jaki to był numer, dwudziesty któryś. Ijon Tichy wspomina dzieje swojej rodziny oraz sowich krewnych. Jest tam taki moment, że wspomina swojego wujka czy stryjka, który został wypchnięty ze statku kosmicznego i stał się jego sputnikiem, sztucznym satelitą. Najlepszy był moment jak można było regulować zegarki na podstawie wschodów i zachodów wujka. Jak to przeczytałem, to ryłem ze śmiechu. Jakby tego było mało, nawet przedmowa i wstęp napisane przez fikcyjną postać - profesora Astral Sternu Tarantogę, przyjaciela głównego bohatera - wywołują salwy śmiechu. „Dzienniki gwiazdowe” jest to połączenie groteski, czarnego humoru i nie brakuje tutaj też odwołań do realnego świata i krytyki politycznej, na temat filozofii i religii. Przykładem może być opowiadanie, gdzie Ijon Tichy ląduje na planecie, na której żyli kiedyś ludzie i którzy wyewoluowali w roboty i tam spotyka zakonników u których spędza jakiś czas, poznaje kulturę i historię tej planety i rozmawia z przeorem tego zakonu na tematy filozoficzne i religijne. Jest to chyba najpoważniejsze opowiadanie z tego zbioru, choć tutaj na brakuje wątków komicznych. Kiedy Tichy wylądował na tej planecie, spotkał dzikie zwierzęta leśne, które wyglądem przypominały... ziemskie meble. Ale ja się nie będę zagłębiał w ten tekst, nie będę się bawił w analizy, ponieważ nie jestem lemologiem, tylko zwykłym robolem z fabryki ze średnim technicznym wykształceniem i który przeczytał w życiu trochę książek. Aż dziwię się, że Cenzura przepuściła ten tekst, a na przykład z takim „Szpitalem przemienienia” czy „Wysokim zamkiem” sprawiali problemy. Choć nie jest to najcieńsza książka, bo licząca około 440 stron, to czytało mi się łatwo i przyjemnie, a ukończenie jej zajęło mi dwa dni. Dla osób, które chcą zacząć swoją przygodę ze Stanisławem Lemem, to bym polecił polecił tę książkę jako jedną z pierwszych w kolejności. Jak dla mnie jest to jedna z najlepszych książek Stanisława Lema i daję zasłużone 10/10.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
4 Comments
Ecency