Czytaj z Marcinem 18/52/2021, "Oko Centaura", Jerzy Broszkiewicz

IMG_20210915_155211.jpg

Z Ionem Soggo oraz bliźniętami Roj rozstawaliśmy się po zakończonej sukcesem akcji ratowania kosmolotów porwanych przez rzekę meteorów gdzieś na samych granicach Układu Słonecznego. W „Oku Centaura” spotykamy ich ponownie, trzy lata później. Tym razem, wraz ze swoimi rodzicami, stanowią część znacznie liczniejszej załogi mechanoplanety Ziemia, podróżującej do Alfy Centauri, by zbadać jej planety.

Ponieważ załoga jest znacznie liczniejsza, nasi przyjaciele zyskują nowych znajomych – Jowiszan: Bena i Aldo, oraz, zdaje się, Ziemiankę Lię. Jako że uczucia między Ionem i Alką Roj rozkwitły

IMG_20210915_155316.jpg

i mają się świetnie, nie dziwi, że jej brat Alek interesuje się Lią i mamy powtórkę sytuacji uczuciowej sprzed lat trzech. Niemniej tamta była jakoś zgrabniej opisana i tym razem trudniej – przynajmniej mnie osobiście – wczuć się i identyfikować z Alkiem.

No ale przecież nie o kosmiczny romans tu chodzi. Jest to powieść przygodowa, i przygody są. Zaczyna się już na samym początku, kiedy zespoły badawcze obwieszczają całej załodze „Ziemi”, że na planetach Alfy Centauri odkryto istnienie życia rozumnego. Sama ta informacja wystarczy do wzbudzenia olbrzymiego entuzjazmu i modyfikacji planów badawczych, ale sytuacja robi się bardziej napięta, kiedy okazuje się, że mieszkańcy tych planet również badają ziemski statek kosmiczny, a wszelkie próby kontaktu pozostają uparcie odrzucane. Co więcej, na jednej z planet mają miejsce potężne eksplozje,

IMG_20210915_155358.jpg

zaś druga została całkowicie opuszczona i porzucona przez mieszkańców. Wszystko to sprawia, że pierwotne plany Ziemian zostają mocno zmienione i zamiast lądowania całej „Ziemi” najpierw (a może – tylko?) nastąpi jedynie wyprawa grupy zwiadowczej.

Oczywiście, chętnych do zwiadu jest znacznie więcej, niż miejsc w kosmolotach, więc musi nastąpić selekcja. Każdy chętny musi przejść liczne próby, które oczywiście będą wielkim wyzwaniem i które przejdą tylko najlepsi z najlepszych. Nie dziwi, że cała nasza grupa przyjaciół do tych prób przystępuje, nie dziwi, że w błyskotliwym stylu sobie z nimi radzą

IMG_20210915_155653.jpg

i że do grupy zwiadowczej się dostają. Bez tego dalszy ciąg książki nie miałby sensu.

W każdym razie zwiad leci, ląduje i początkowo wpada w pułapkę. Wydostaje się z niej dzięki temu, że robot opiekuńczy Iona, znany nam dobrze Robik, dogaduje się z robotami miejscowej cywilizacji i likwiduje wszystkie nieporozumienia. Okazuje się, że to, co było rzekomą pułapką miało swoje głębokie uzasadnienie, a Medyjczycy (bo tak się nazywają mieszkańcy układu Alfy Centauri) okazali się istotami bardzo życzliwymi, rozważnymi i przezornymi.

IMG_20210915_155814.jpg

IMG_20210915_155826.jpg

Po czym następuje ogólny happy end badawczy, naukowy i uczuciowy.

Całościowo – nie jestem zachwycony. Pierwsza część – „Ci z Dziesiątego Tysiąca” była, jak dla mnie, trochę lepsza. Być może na skutek poszerzenia grona bohaterów, trudniej tym razem się z nimi identyfikować, choć oczywiście nie jest to niemożliwe. Zawodzi opis kwalifikacji do zwiadu – o ile badania fizyczne i psychiczne to norma, poddawanie kandydatów stresowi również, to już pomysł, żeby każdy z kandydatów na pilota samodzielnie zbudował najwyższej klasy kosmolot i to w ciągu zaledwie 10 godzin? I to nastolatek?

IMG_20210915_155615.jpg

No bez przesady. Loty z prędkością ponadświetlną to już znana norma, więc narzekanie na tworzenie nowej fizyki sobie daruję.

Za to dla równowagi pochwalę autora za większość opisów interakcji między ludźmi i uczuć przy okazji się pojawiających. Nawet jeśli przeciętnie wyszło przedstawienie emocji rodzących się między Alkiem a Lią, to trudno nie docenić fragmentów opisujących relacje bohaterów z ich rodzicami – czy to rozterek Czandry Roj (z jednej strony dumnej z męża i dzieci, którzy zostali wybrani do zwiadu, z drugiej – przeżywającej głęboki lęk o to, co może ich w czasie tego zwiadu spotkać, z trzeciej – smutnej, że ze względu na prowadzone przez nią badania najwyższej wagi sama nie miała możliwości ani prawa się do zwiadu zgłosić), czy podobnych obaw matki Iona, który zostawiał na „Ziemi” oboje rodziców.

IMG_20210915_155449.jpg

IMG_20210915_155506.jpg

Pozytywnie oceniam również zarysowane relacje koleżeńskie w grupie – ze szczególnym uwzględnieniem pomysłu utworzenia grupy samokształcenia, by każdy z grona naszych głównych bohaterów miał jak największe szanse trafić do zwiadu,

IMG_20210915_155558.jpg

ale też rozwiązywania pojawiających się między nimi, nieuniknionych, drobnych konfliktów i sprzeczek. Jak również wreszcie dalekie od pomnikowego przedstawienie relacji w ścisłym dowództwie wyprawy.

IMG_20210915_155713.jpg

Na koniec, jak sądzę, warto docenić również elementy humorystyczne, których bohaterem jest przede wszystkim mały Kyamoto, pierwszy człowiek urodzony na pokładzie „Ziemi”, który, jak to trzylatek, jeszcze nie wszystko rozumie, za to swoim zachowaniem potrafi rozbawić wszystkich.

PODSUMOWANIE:
Rozmiar: średnia (252 strony)
Szybkość czytania: bardzo szybko
Wciąga: średnio
Dla kogo: przede wszystkim dla tych, którzy chcą poznać dalsze losy bohaterów „Tych z Dziesiątego Tysiąca”. Czytanie przez kogoś, kto pierwszej części nie zna, lub zna ją, ale ocenia nisko, raczej mija się z celem.
Warto?: nawet jeśli się przeczytało pierwszą część, to tylko ewentualnie i niekoniecznie, dla zaspokojenia własnej ciekawości.

Zalety: podobnie, jak w pierwszej części, humanizm, dobrze poprowadzone relacje między bohaterami, elementy komiczne.
Wady: podobnie, jak w pierwszej części, naginanie zasad fizyki (choć może nie tak drastyczne, jak tam), niektóre elementy głównej akcji zbyt naciągane, bohaterowie z pierwszej części, kiedy tego akcja wymaga – idealni do granic możliwości albo nawet je przekraczają.
Ocena: 5,5/10

IMG_20210915_155217.jpg

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
1 Comment
Ecency